Czytelnia...

Photo by Hans Reniers on Unsplash

Tai chi a psychika (cykl: Szkiełko i oko).

Zazwyczaj tai chi w badaniach naukowych pojawia się jako sposób na poprawę lub utrzymanie stanu zdrowia organizmu od strony fizycznej. A jak jest z psychiką?

Dzisiaj na tapecie wylądowała praca naukowa, dość świeża, bo dostępna na razie w wydaniu cyfrowym, zaplanowana do publikacji w numerze 46 na luty 2022 roku w czasopiśmie Complementary Therapies in Clinical Practice. Przyjrzyjmy się jej pokrótce.

Samo czasopismo zaliczane jest do „faktorowych” i może się poszczycić obecnym „impakt faktorem” wynoszącym 2,446, czyli nie najgorzej, można je z czystym sumieniem potraktować poważnie. Ale przejdźmy do sedna. Tytuł naszej publikacji w oryginale: „Tai Chi for anxiety and depression symptoms in cancer, stroke, heart failure, and chronić obstructive pulmonary disease: A systematic review and meta-analysis” (oryginalna praca dostępna jest tutaj) przetłumaczymy sobie jako: „Wpływ ćwiczeń tai chi na symptomy depresji i stanów lękowych towarzyszących udarom, niewydolności serca, nowotworom i przewlekłej obturacyjnej chorobie płuc (POChP): przegląd systematyczny i meta analiza". Dla porządku przytoczmy jeszcze autorów: Qian Cai, Shu-bin Cai, Jian-kun Chen, Xiao-Hui Bai, Chun-Xiang Jing, Xi Zhang, Ji-Qiang Li. Jak można się domyślić, wszyscy autorzy reprezentują chińskie instytucje badawcze.

Naukowcy tym razem postanowili się przyjrzeć wpływowi, jaki wywiera ćwiczenie tai chi, nie na sam stan chorobowy, ale na towarzyszące mu często objawy psychologiczno-psychiczne (w zależności od stopnia nasilenia). Praca ma charakter meta analizy, co oznacza, że autorzy nie prowadzili własnych badań, tylko przetrząsnęli bazy danych, wybrali z tego całego natłoku informacji prace spełniające pewne założenia wstępne, tak aby wyniki były porównywalne i przeprowadzili analizę wyników wcześniejszych badań.

Krótko o metodyce

Spośród 596 znalezionych prac, wstępne kryteria spełniło 25 badań, obejmujących w sumie 1819 uczestników. Pięć prac poświęconych było POChP, 10 – udarowi, pięć kolejnych niewydolności serca i na koniec, pięć – nowotworom. W przypadku nowotworów uwzględniono jedynie raka piersi, ponieważ tylko takie prace spełniały założenia wstępne do analizy.

Badania obejmowały osoby w wieku od 35 do 85 lat, pochodzące z Chin, USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Australii, jednak większość stanowili Chińczycy. Uczestnicy zostali podzieleni na dwie grupy: ćwiczących tai chi oraz kontrolną. I tu trafiamy na stały problem związany z tego typu badaniami, a mianowicie, brak jednakowej metodyki ćwiczeń tai chi. Część grup ćwiczyła styl Yang, część Sun, inna grupa uczestników — Chen, jeszcze inna nie ma sprecyzowane, co konkretnie ćwiczyła. Intensywność była różna i ciężka do porównania, podobnie jak częstotliwość i czas trwania „terapii” (choć średnio wyszło 12 tygodni praktyki i taki okres uwzględniono w badaniach). To niestety są oczywiste słabe punkty analizy. Grupa kontrola występowała w dwóch postaciach: z ćwiczeniami fizycznymi (ćwiczenia aerobowe, równowagi, rehabilitacja oraz pozorowany qigong) i bez ćwiczeń (standardowa opieka medyczna, leki oraz psychoterapia). Ów pozorowany qigong, to ćwiczenia fizyczne mające przypominać tai chi lub qigong, o podobnej choreografii i intensywności, ale pozbawione elementów medytacyjnych i oddechowych – czyli inaczej mówiąc, taka wydmuszka tai chi stanowiąca placebo.

I co z tego wszystkiego wyszło

Stwierdzono istotne różnice, między grupą ćwicząca tai chi a grupą kontrolną. Jeżeli chodzi o stany lękowe, korzystny wpływ pojawił się w przypadku udaru i nowotworu, przy stanach depresyjnych przy udarze i niewydolności serca. Jedynie przy przewlekłej obturacyjnej chorobie płuc nie znaleziono potwierdzenia na korzystny wpływ ćwiczenia tai chi na stany lękowe i depresyjne. Oczywiście cały czas mowa o porównaniu z grupą kontrolną. Wynik nie jest więc zły.

Jakie są słabe punkty przeprowadzonej analizy

Poza tym, o czym wspominałem już wcześniej, czyli niejednorodna metodyka „przepisywanych” ćwiczeń tai chi oraz brak możliwości zastosowania podwójnej ślepej próby (trudno, aby ćwiczący tai chi nie byli świadomi tego, że ćwiczą tai chi), autorzy zwracają uwagę na nie do końca porównywalne metody określania poziomu lęku i depresji, wynikające z braku zunifikowanej skali. Problemem jest też fakt, że większość badanych osób pochodziła z Chin. To każe ostrożnie podchodzić do uzyskanych wyników, przy próbie ich uogólniania na całą światową populację. Istnieje też kilka zastrzeżeń metodycznych, ale to już temat z zaplecza pracy naukowca, w związku z czym, nie będziemy się nad tym pochylać.

Wnioski końcowe

Ostrożne wnioski są takie, że ćwiczenie tai chi może korzystnie wpływać na stany lękowe i depresyjne w przypadku niektórych schorzeń przewlekłych (nowotworów, udaru i niewydolności serca), jednak nie może zastąpić leczenia psychiatrycznego. Ze względy na to, że tai chi to ćwiczenia względnie bezpieczne, może być rozważane jako terapia uzupełniająca lub wstępna w przypadku osób, które mają utrudniony dostęp do leczenia psychiatrycznego lub mają łagodne objawy.

I na koniec tradycyjna formuła, że potrzebne są dalsze, bardziej ujednolicone badania, ze spójną metodyką, prowadzone na większej grupie badawczej, bardziej zróżnicowanej regionalnie.

To oczywiście tylko krótki opis publikacji. Cała praca dostępna jest pod tym adresem

Marcin Zarek, 29.12.2021

Photo by Qingbao Meng on Unsplash


Jeżeli po przeczytaniu tekstu masz jakieś pytania, napisz do mnie na adres: chen@taichinawoli.pl
Jeżeli podobał ci się ten tekst, podziel się nim ze znajomym wysyłając mu ten link, lub udostępniając na FB.